Bezgłośny krzyk!
Ludzkiego szaleństwa!
Na płaszczyźnie snów
W wymiarze szaleństwa
Trwam i trwać będę
Dopóki czas nie zawróci
Na czarnej skale
W bez-świetlnej krainie
Odczytuje twe lęki
Z księgi koszmaru
Jestem niepokojącym cieniem
Podczas samotnej wędrówki!
Wyje do księżyca
Podczas wietrznej nocy!
Dzwonię łańcuchami
Na pustym poddaszu!
Muskam twoje ciało
Pogrążone we śnie!
Niech wiatr porywisty
Pcha cię w moje macki
Znasz mój purpurowy blask
Ze swych najgorszych koszmarów
Biegnij, biegnij!
Prosto w mą pułapkę
Ma pajęcza sieć
Już czeka na twe truchło
W twym ciasnym umyśle
Zasiałem tej nocy lek
W labiryncie twych własnych koszmarów
Czekam
Nie ma potrzeby uciekać
Przywitaj się z przeznaczeniem
Twe marne istnienie posłuży
Dla zaspokojenia mego głodu
Wysysam twój ostateczny krzyk
Twa krew przesiąknięta jest słodkim strachem
Lęk w Twoich oczach wzbudza mój apetyt
Twoje życie zyskało sens
Teraz już nie zasłaniaj oczu
Ujżyj mnie w mej najczystszej postaci
Pozwól mi się nasycić
Twym ostatnim oddechem
Widzę jak gaśnie twe życie
Jak gasło życie milionów przed tobą
Gdy Ciebie już nie ma
Ja wiecznie trwam